UE chce wprowadzić obowiązkowe znakowanie produktów spożywczych z informacją o ich wartości odżywczej. Jednym z branych pod uwagę systemów oznaczeń jest działający już częściowo w Polsce Nutri-Score. Jednak wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk jest zdecydowanie przeciwko niemu. I nie tylko on.
– Stanowisko do systemu Nutri-Score jest oczywiście negatywne – mówił podczas środowej konferencji w Senacie Henryk Kowalczyk. W ten sposób odniósł się do apelu dyrektor generalnej Krajowej Unii Producentów Soków Barbary Groele o zajęcie oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Kowalczyk podkreślił, że takie stanowisko zostało już przedstawione podczas unijnej rady ministrów rolnictwa.
Jak mówiła Barbara Groele, Unia Europejska prowadzi obecnie przegląd przepisów dotyczących znakowania żywności, bo chce wprowadzić obowiązkowe i ujednolicone dodatkowe znakowanie produktów z informacją o wartości odżywczej, umieszczaną z przodu opakowania.
W tej sprawie zostały przeprowadzone konsultacje publiczne i Komisja Europejska przedstawiła cztery propozycje: uwzględniające profile żywnościowe, oświadczenia żywieniowe i zdrowotne, system Nutri-Score i oznaczenie nawiązujące do świateł drogowych. Propozycja znakowania żywności w UE miała powstać do końca 2022 r., ale na razie jej nie ma – poinformowała Barbara Groele.
Jak tłumaczyła, znakowanie Nutri-Score coraz częściej można spotkać także w Polsce, np. na produktach marek własnych niektórych sieci handlowych i produktach globalnych producentów żywności. Jest to prywatny system opracowany we Francji, wdrażany w tym kraju od 2017 r., a później także poza nim. Kwalifikuje on żywność na podstawie kilku składników spożywczych, takich jak zawartość błonnika, białka, olejów roślinnych, owoców, warzyw strączkowych i orzechów, którym nadano pozytywny wpływ, oraz na podstawie zawartości cukrów, soli i nasyconych kwasów tłuszczowych i wartości energetycznej, którym nadano wpływ negatywny. Na tej podstawie powstaje klasyfikacja produktów.
Szereg zastrzeżeń
Nutri-Score wykorzystuje kolorowe oznaczenia: od litery A na zielonym tle (produkty o wysokiej jakości odżywczej) do E na czerwonym (zawierające składniki, które należy ograniczać lub spożywać rzadziej). W założeniu ma to ułatwiać konsumentowi wybór produktu. Jednak zdaniem Barbary Groele system tworzy paradoksy – cola ma lepsze oznakowanie niż np. naturalny sok owocowy, który ze względu na zawartość cukrów trafia do kategorii D lub E. Jak przekonywała Groele, Polscy producenci żywności są przeciwni wprowadzeniu tego systemu, bo wprowadza on konsumentów w błąd wskazując, że produkty np. naturalne nie są korzystne dla zdrowia.
Dodała, że podobnie negatywnie oceniają system takie organizacje jak Światowa Organizacja Zdrowia czy unijna organizacja rolników Copa-Cogeca. Również w wielu krajach są zastrzeżenia do systemu, także we Francji, gdzie tamtejszy minister rolnictwa widzi potrzebę modyfikacji przepisów. Zauważyła też, że w KE zawiązała się koalicja kilku krajów, które nie chcą wprowadzenia takiego systemu.